Artykuły

Wrocław. Będzie śledztwo w Operze Wrocławskiej

Zatrudnieni na etatach pracownicy Opery Wrocławskiej wygrywali organizowane przez tę instytucję przetargi. Dostawali za to prowizje. Prawniczka opery konfliktu interesów nie widzi, ale sprawą zajmują się już śledczy.

Anna Leniart, kierownik działu promocji i obsługi widzów, ostatnie postępowanie na "Usługę akwizycji pozyskania sponsorów na działalność artystyczną Opery Wrocławskiej" wygrywa pod koniec marca tego roku. Występuje jako właścicielka firmy Idea Media. Nie po raz pierwszy. Startuje i zwycięża też m.in.: w marcu 2011 r., w lutym, marcu i listopadzie 2012 r., w styczniu i marcu 2013 r.

Przetargi na tę samą usługę zdobywają też inni ludzie z opery: Weronika Lisiecka zatrudniona w wydziale kierowanym przez Annę Leniart i Alicja Madej z działu marketingu i promocji OW. Zarabiają na tym dodatkowe pieniądze, otrzymując do 20 proc. prowizji od wpłaty sponsorskiej.

Policja i prokuratura

Dowiedzieliśmy się, że m.in. ten wątek jest przedmiotem dochodzenia policji, która we wtorek 28 lipca sprawę przekazała do wrocławskiej prokuratury. - Mogło dojść do złamania prawa - mówi Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji. Żadnych szczegółów jednak nie zdradza. Małgorzata Kalus z prokuratury okręgowej również: - Dopiero po analizie wszystkich dokumentów zapadnie decyzja o wszczęciu śledztwa.

Umowom sponsorskim przyglądają się nie tylko śledczy, ale również urzędnicy marszałka. To właśnie jemu podlega Opera Wrocławska i to on w połowie lipca zarządził tam kontrolę.

W październiku 2013 r. Ewa Michnik, dyrektor opery, wprowadziła w życie "instrukcję postępowania dla pozyskujących sponsora". Cel: "transparentność procedur" i określenie, kto z pracowników może zostać dodatkowo wynagradzany za pozyskanie pieniędzy z zewnątrz na działalność tej instytucji. Zakaz dostało wówczas ścisłe kierownictwo oraz wszyscy, którzy mają w swoich służbowych obowiązkach szukanie sponsorów.

- Te panie nie miały. Dział promocji zajmuje się sprzedażą biletów - zaznacza mecenas Ewelina Horowska, upoważniona przez dyrektor Michnik do rozmów z mediami. - W operze był dział marketingu, ale nie wiem, czy przez ostatnie dwa lata jego kierownik podpisał z kimś umowę - dodaje.

Pracownicy oficjalnie się nie wypowiadają. Czekają na powrót z urlopu Ewy Michnik, która - jak przypuszczają - będzie sama chciała zabrać głos w tej sprawie.

Niegospodarność

Pracownicy mówią za to anonimowo, wysyłając donos m.in. do marszałka, prezydenta Wrocławia, Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Związku Zawodowego "Solidarność". Napisali w nim, że "tolerowanie i wyprowadzanie ogromnych pieniędzy z Opery to nie tylko dowód na niegospodarność, ale też działania na szkodę opery".

O jakie "ogromne" pieniądze chodzi, tego nikt ujawnić nie chce. Tajemnicą nie jest, że operę od lat finansowo wspierają m.in. KGHM, Tauron i Gaz-System. Firmy nie wiedziały, że część przekazanych przez nie pieniędzy trafiła na konta zatrudnionych na etaty pracowników tej instytucji.

- Kwota przekazana przez Gaz-System jest przeznaczona na finansowanie działalności artystycznej opery. Umowa ta nie reguluje kwestii wynagrodzeń pracowników - mówi rzecznik firmy Małgorzata Polkowska, a Magdalena Rusinek, szefowa biura prasowego Tauronu, dodaje: - Dokumenty oraz pisemne zapewnienie opery potwierdzają, że wszystkie środki pozyskane od naszej spółki są przekazywane wyłącznie na działalność artystyczną.

Nieetyczne?

Samorząd województwa nie chce oceniać sytuacji do momentu zakończenia kontroli. Nie ma też jasnej opinii prawnej, czy przepisy zostały w tym przypadku złamane. Rzecznik marszałka Jarosław Perduta: - Już dzisiaj wiadomo, że niektóre sytuacje - nawet jeśli nie stoją w wyraźnej sprzeczności z prawem - mogą budzić zastrzeżenia o charakterze etycznym.

Takie wątpliwości ma Fundacja Batorego. - Jeśli do przetargu organizowanego przez operę stają jej pracownicy posiadający dodatkowo własne firmy, to jest to sytuacja bardzo wątpliwa. Także z punktu widzenia ustawy o zamówieniach publicznych - stwierdza Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego. Jeden z jej artykułów mówi bowiem, że osoby wykonujące czynności w postępowaniu o udzielenie zamówienia podlegają wyłączeniu, jeśli pozostają z wykonawcą w takim stosunku prawnym lub faktycznym, że może to budzić uzasadnione wątpliwości co do bezstronności tych osób. - Jeśli w komisji przetargowej byli przedstawiciele opery, to trudno uznać, że nie znali pracowników marketingu z własnej instytucji. Stąd zachodzi obawa złamania ustawy - podkreśla Kopińska.

Reprezentująca operę mecenas Ewelina Horowska nie dostrzega tu łamania żadnych przepisów. Nawet konfliktu interesów. - Bo na czym on miałby polegać? - pyta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji