Artykuły

Białystok pragnie opery

Czy za kilka lat będziemy mogli W Białymstoku obejrzeć przedstawienie operowe z prawdziwego zdarzenia? Takie ambitne plany ma dyrektor Filharmonii Białostockiej Marcin Nałęcz-Niesiołowski. Pomoc w ich realizacji zadeklarowały już władze wszystkich szczebli.

Nieoficjalnie o budowie teatru muzycznego w Białymstoku wspomina się już od dłuższego czasu. Kilka dni temu temat został upubliczniony. Podczas uroczystego zamknięcia sezonu Filharmonii Białostockiej prezydent miasta Ryszard Tur zadeklarował, że miasto przekaże nieodpłatnie na ten cel działkę.

- Gotowość pomocy zadeklarowały władze wszystkich szczebli: Urząd Marszałkowski, Urząd Miejski i Urząd Wojewódzki - mówi Lucyna Syty-Prokopiuk, dyrektor administracyjny Filharmonii. - Wkrótce zostanie oficjalnie powołany do życia komitet budowy teatru muzycznego.

Listy intencyjne podpisali już białostoccy "wszyscy święci" - władze samorządowe, wojewoda, parlamentarzyści. Podpisali się pod tą ideą także wybitni artyści, na czele z pochodzącym z Białegostoku światowej sławy dyrygentem Jerzym Maksymiukiem (który, przypomnijmy, jest honorowym dyrektorem białostockiej Filharmonii) oraz znakomitą śpiewaczką Jadwigą Rappé. Idei sprzyjają ponadto wykładowcy białostockiej Akademii Muzycznej - są plany, aby w związku z tym powołać na uczelni wydział wokalny.

Gdzie miałby stanąć gmach białostockiej opery? Otóż najbardziej prawdopodobną lokalizacją jest plac Inwalidów Wojennych u zbiegu ulic Sienkiewicza i Jurowieckiej, gdzie obecnie znajduje się popularny, aczkolwiek niezbyt urodziwy bazar.

- Na tym etapie trudno to przesądzać - mówi rzecznik białostockiego magistratu Tadeusz Arłukowicz. - Choć jest to na pewno najlepsza i najbardziej prestiżowa lokalizacja.

Czy są inne koncepcje? Mówi się jeszcze o dwóch. Po pierwsze - przy Legionowej, w okolicach Rynku Siennego, gdzie w przeszłości planowano budowę nowego magistratu. Po drugie - za torami przy Poleskiej, gdzie znajduje się obszerna działka, należąca obecnie do Agencji Mienia Wojskowego. Lokalizacja przy Jurowieckiej podoba się jednak najbardziej zarówno władzom, jak i pomysłodawcy.

- Oczywiście na razie była to tylko decyzja intencyjna - zastrzega Arłukowicz. - Ostateczna zapadnie, oczywiście przy udziale radnych miejskich, dopiero kiedy będą już konkrety dotyczące choćby środków na ten cel.

- Z tego, co wiem, władze Sportowej Spółki Akcyjnej Jagiellonia planują, że z Jurowieckiej zniknie stadion; a na jego miejscu ma powstać centrum usługowo-handlowe - dodaje Marcin Nałęcz-Niesiołowski. - Myślę, że obie te inwestycje będą się ze sobą dobrze komponowały. Powstałby w ten sposób cały kompleks, który na pewno przyciągałby ludzi.

Rozmowa z Marcinem Nałęcz-Niesiołowskim

Tomasz Ćwikowski: Czy już wiadomo, ile będzie kosztować budowa teatru?

Marcin Nałęcz-Niesiołowski: Szacunkowy koszt będzie znany na przełomie czerwca i lipca.

A skąd weźmiecie środki na tak dużą inwestycję?

- Przede wszystkim z funduszy strukturalnych UE, poza tym z kontraktu dla województwa podlaskiego. Najbardziej liczę na pieniądze z Unii. Pomysł jest śmiały, jednak wydaje mi się, że jeśli miasto ma się rozwijać, trzeba realizować takie pomysły. Ta inwestycja zaś wpłynęłaby znacząco na rozwój kultury w Białymstoku. Nie tylko muzycznej, bo potrzebni byliby choćby scenografowie itd. Jeśli chcemy wyrównywać szanse między regionami lepiej rozwiniętymi i takimi, jak nasz, musimy pozyskać jak najwięcej środków z UE.

Słyszałem, że inwestycja trwałaby co najmniej dziesięć lat...

- Dlaczego tak długo? Oczywiście wszystko zależy od pieniędzy, ale jeśli będzie płynność finansowania, potrwa to kilka lat. W roku 2005 zajęlibyśmy się przejęciem nieruchomości i sporządzeniem projektu. Chcemy, by prace budowlane ruszyły na początku roku 2006. Jeśli to się uda, myślę, że potrwają trzy - góra cztery - lata.

Czy tak szybko uda się wam skompletować artystów, niezbędnych w takiej placówce?

- Muszę powiedzieć, że jestem zwolennikiem teatrów kontraktowych. W miastach, gdzie takie placówki działają, z reguły jest tak, że jedna orkiestra obsługuje zarówno filharmonię, jak i operę (często zresztą mieszczą się w jednym budynku). Wszystkie inne niezbędne osoby - reżyser, aktorzy - pracują na umowie o dzieło. Chodzi więc tylko o to, aby zawczasu zaplanować, kto będzie występował, by mógł on znaleźć wolny termin. Wiadomo, że Rigoletta zaśpiewają dobrze trzy-cztery osoby w Polsce, ale przecież nie znaczy to, że jeśli ktoś chce tę operę wystawiać, musi mieć taką osobę na etacie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji