Artykuły

Należy protestować w każdej przestrzeni, póki jeszcze nas nie pałują

- Nadal istnieje poczucie, że teatr musi być świątynią sztuki, w której pracują jedynie profesjonaliści. A podczas pokazywanych w ostatnich latach spektakli i projektów oddaliśmy głos dzieciom, matkom czy muzułmankom - mówi Agata Siwiak, kuratorka 3. edycji festiwalu Bliscy Nieznajomi, który rozpoczyna się 28 maja w Teatrze Polskim w Poznaniu. Hasłem przewodnim jest tym razem "Polska".

Stanisław Godlewski: - To już twoja trzecia edycja festiwalu Bliscy Nieznajomi.

Agata Siwiak [na zdjęciu]: Dla mnie to rodzaj tryptyku. Podczas pierwszej edycji festiwalu zajmowaliśmy się wspólnotą. Inspiracją było hasło "Naród sobie", które w tamtym kontekście historycznym było budujące i jednoczące, a dziś, mam wrażenie, jest destrukcyjne. Przeraża mnie ta dziewiętnastowieczna idea państwa-narodu.

Od samego początku chciałam redefiniować hasło "Naród sobie", zastanowić się, co ono dzisiaj znaczy, szukać różnych metod do podjęcia tego tematu. W pierwszej edycji ważne były nurty sztuki partycypacyjnej, które przez poznaniaków były odbierane dosyć nieufnie. Nadal istnieje poczucie, że teatr musi być świątynią sztuki, w której pracują jedynie profesjonaliści. A podczas tych projektów i pokazywanych spektakli oddaliśmy głos dzieciom, matkom czy muzułmankom.

Tematem drugiej edycji były "Historie osobiste", ale de facto chciałam także poprzez prywatne opowieści rozmawiać o wspólnocie. Właściwie szukam kolejnych słów, idiomów, by dobrać się do tematu wspólnoty. Za każdym razem z innej perspektywy.

Teraz określam to bardzo konkretnie. "Polska". Wspólnota, do której mam w tej chwili jak najbardziej krytyczny stosunek. Nie tylko do wspólnoty zresztą, również do siebie wewnątrz niej. Każdego dnia zastanawiam się, czy protestuję w odpowiedni sposób, co robię, w jaki sposób działam, kiedy wybieram półśrodki.

Uważasz, że teatr to miejsce, gdzie powinno się protestować?

- Absolutnie w to wierzę. To chyba główny powód, dla którego zajmuję się sztuką. Tutaj czuję się najpewniej, wiem, jakich używać narzędzi. Mam poczucie, że dzisiaj należy protestować w każdej przestrzeni, w której wolno nam jeszcze to robić, póki jeszcze nas nie pałują.

Wierzę, że teatr jest ważnym głosem. Przychodzi tutaj różnorodna publiczność: czasem to ludzie, którzy wiedzą dokładnie, na co idą i po co, ale są także ludzie, którzy po prostu chcą wybrać się do teatru. Dla mnie motywacja jest nieważna. Zawsze jakieś treści ze spektakli w ludziach zostają, wywołują emocje, które prowokują refleksję. Jeżeli podczas festiwalu profesor Grzegorz Ziółkowski będzie opowiadał o swojej książce na temat samospaleń i przypomni historie płonących buddyjskich mnichów, to każdy z nas pomyśli także o Piotrze Szczęsnym i jego przesłaniu.

Każde działanie, które wydobywa na jaw to, co ukrywamy, każda aktywna postawa, nazywanie rzeczy po imieniu, jest protestem. Pisanie, praca ze studentami, teatr także. To, że zapraszamy w Teatrze Polskim do współpracy Teatr Żydowski z Warszawy, że pokażemy "Golema" Mai Kleczewskiej, jest także formą protestu przeciwko niszczeniu Teatru Żydowskiego, który niedawno stracił swoją siedzibę.

Przeciwko czemu jeszcze protestują spektakle, które zaprosiłaś?

- Zacznijmy od pierwszego przedstawienia, "Chłopów" Krzysztofa Garbaczewskiego z Teatru Powszechnego w Warszawie. To protest przeciwko Polsce folwarcznej, tej w której dominuje relacja opisana przez Andrzeja Ledera: "tego, kto po bat sięga, i tego, czyj grzbiet pod bat się pochyla". Powinniśmy dyskutować o tym, kogo smaga ten bat, a kto się pod nim ugina.

Przez długi czas uginały się kobiety, a teraz protestują przeciwko siłom patriarchatu. Wywiezienie Jagny na gnoju, wykluczenie jej z gromady jest także mocnym komentarzem do obecnej sytuacji i ujawnia współczesne mechanizmy generowania przemocy. Garbaczewski świetnie uruchamia emocje, prowokuje wędrówkę między czasami: od reymontowskiej przeszłości po estetykę science fiction.

W spektaklu Bartka Frąckowiaka "Workplace" pojawia się temat kobiet, które tracą pracę. Ten tekst jest napisany w taki sposób, że wędrujemy pomiędzy różnymi grupami kobiet z różnych klas - od sprzątaczek, przez nauczycielki, po uprzywilejowane aktorki. To spektakl, w którym pokazane zostają sceny upokorzenia, molestowania. Od bardzo dawna o tych skandalicznych procesach słyszymy w mediach, ale one ciągle się wydarzają.

Przeciwko temu także protestuje Siksa, której benefis odbędzie się podczas festiwalu.

- Muszę przyznać, że w całym moim życiu nie miałam wiele takich zachwytów jak Siksą. To dla mnie jedno z najważniejszych odkryć. Ten duet, Alex i Piotra, to jedna z najbardziej radykalnych wypowiedzi artystycznych, jakie znam. Która mówi głosem kobiet, głosem Alex, która była zgwałcona i która ten temat performuje, ponieważ to doświadczenie zawsze będzie z nią. Statystyki dotyczące gwałtu są przerażające, mało kobiet zgłasza się z tym na policję z powodu lęku przed poniżeniem. Przemoc wobec kobiet jest wszechobecna.

Poprosiłam Siksę, by przygotowała specjalny występ na festiwal. Chciałam, żeby opowiedziała, jak widzi i jak odczuwa Polskę. To będzie wyjątkowo ważny punkt programu, nie mniej ważny od jakiegokolwiek spektaklu.

Sięgasz także do historii. Jak wspomniałaś, odbędzie się spotkanie z Grzegorzem Ziółkowskim, a także z Joanną Tokarską-Bakir na temat pogromu kieleckiego, pokazany zostanie też spektakl Pawła Wodzińskiego dotyczący dawnej Solidarności - "Solidarność. Nowy projekt". Na ile historia jest dla ciebie ważna w mówieniu o współczesnej Polsce?

- Istotne jest dla mnie to, co powiedział Derrida: o demokracji, która nie może nadejść, która zawsze jest procesem nieustannego formowania się, stawania. No właśnie, co zostało z marzeń o Polsce solidarnej, demokratycznej, o którą pyta Wodziński i jego zespół?

Tak samo nigdy nie można powiedzieć, że przepracowaliśmy historię, to musi być stała, niekończąca się praktyka. Akty przemocy realnej i symbolicznej cały czas się powtarzają. Nadal ludzie są wykluczani i poniżani. Zastanawiam się, na ile to wynika z braku wyobraźni na temat tego, co może się stać. Opowiadając o pewnych wydarzeniach historycznych, możemy powiedzieć: zobaczcie, zaczynacie od mowy nienawiści, od powiedzenia "ty pedale" albo "no, nie żydź już tak", a kończy się to w obozach koncentracyjnych. Zawsze zaczyna się niewinnie, od czegoś niby niepoważnego.

Jeżeli nie będziemy przepracowywać pewnych traum w Polsce, to ten kraj nigdy nie będzie normalnie funkcjonował. Dzisiaj dzieci w szkołach uczą się fałszywych historii na temat Holokaustu, uczą się gloryfikować przemocowych bohaterów. Jak mamy dzisiaj kreować swoich nowych bohaterów? Gdzie szukać pozytywnych wzorców? Jak o historii opowiadać?

W swojej praktyce kuratorskiej wychodzisz od osobistego zaangażowania, emocji. Czy tego także starasz się uczyć studentów na specjalizacji kuratorskiej w Instytucie Teatru i Sztuki Mediów UAM? Jak starasz się kształtować myślenie młodych kuratorów?

- Kuratorstwo to z jednej strony praca merytoryczna. Powtarzam studentom, żeby oglądali, czytali, poznawali i uczyli się. A z drugiej strony przestrzegam ich przed zamykaniem się w teatrach, w nauce. Namawiam do poznawania nowych, rozmaitych ludzi, wsłuchiwania się w nich, obserwowania codzienności, namysłu nad polityką, angażowania się w sprawy społeczne.

Bardzo boję się instrumentalnego podejścia do sztuki. Zależy mi na tym, by studenci mieli do swoich projektów emocjonalny stosunek. Są różne mody w teatrze, oglądamy wiele przedstawień, które instrumentalnie wykorzystują rozmaite "sexy" dyskursy i dyskursiki. Nie chcę czegoś takiego. Niech projekty studentów będą skromne, małe, ale jeżeli wiem, że to jest ich, jeżeli widzę, że to, co robią, jest dla nich ważne, jest ich głosem, to zawsze to szanuję. Zdarza się, że w procesie pracy nad projektem studenci powierzają mi swoje osobiste historie, staram się być wtedy bardzo ostrożna, delikatna wobec nich. Gdy czuję, że praca nad podejmowanym tematem, środki i strategie, których chcą użyć, mogą być dla nich zbyt trudne, dużo rozmawiamy o tym, szukamy rozwiązań. To są ich pierwsze etiudy kuratorskie, czuję się za nich odpowiedzialna.

Zmieniłam bardzo sposób pracy ze studentami. Na początku mojej pracy na UAM mocniej ingerowałam w ich projekty, wręcz współkuratorowałam. Teraz staram się nie podpowiadać rozwiązań, za to zadaję dużo pytań, wzmacniam ich wiarę w sens tego, co robią, inspiruję, żeby samodzielnie szukali, nawiązywali współpracę, organizowali to wszystko. Daję narzędzia i pewną wiedzę, zawsze służę pomocą, ale wiem, że najlepszą praktyką jest praca samodzielna.

Jak wyglądała praca nad tegoroczną edycją Nowej Siły Kuratorskiej**?

- Na tym roku jest bardzo mało osób, było tylko trzech kuratorów. Mówię serio i bez kokieterii - powstały projekty w pełni dojrzałe, samodzielne i profesjonalne. I bardzo społeczne, które uświadamiały, jak zróżnicowany jest świat.

Jaśmina Sytek zaproponowała projekt unikatowy w skali kraju, którego tematem była sytuacja osób aseksualnych w Polsce i ich funkcjonowanie w środowiskach LGBTQ+. Jaśmina sama ma ogromną wiedzę na ten temat, wykonała mnóstwo naukowej pracy. W projekcie był nie tylko wykład ekspercki, lecz także warsztaty antydyskryminacyjne, ponieważ także w środowiskach LGBTQ+ zdarzają się przejawy dyskryminacji wobec osób aseksualnych. Przepracowywanie takich tematów wewnątrz środowiska pomaga potem w zdobywaniu silnego głosu w debacie publicznej.

Rafał Ziąbka to dojrzały młody kurator. On jest zanurzony w muzyce, performansie, jego pasją jest także dyskurs posthumanistyczny i w swoim projekcie spróbował przełamać hegemonię reżyserskiego teatru w Polsce, poszerzyć pole teatru. Rafał walczył o to, żeby dyskursy z innych obszarów sztuki czy nauki znalazły w przestrzeni teatru swój głos. Byłam przekonana, że on nie zrealizuje w całości swojego projektu, to była gigantyczna ilość pracy. A zrobił wszystko na bardzo wysokim poziomie.

Kolejny projekt Pauliny Zajdel, dziewczyny z wielką wyobraźnią i wrażliwością. Poruszyła temat depersonalizacji i derealizacji, które kiedyś były uznawane za elementy chorób psychicznych, dziś stwierdza się, że to zaburzenia, którym nie musi towarzyszyć choroba. Ona chciała przełożyć to na język teatru i sztuki. Odbyły się bardzo ciekawe warsztaty prowadzone przez Agnieszkę Jakimiak i Mateusza Atmana. Paulina sama je zorganizowała, koordynowała, wyprodukowała także samodzielnie prace młodych artystów, między innymi z UAP.

Ich projekty także wiele mi dały, poszerzyły moje myślenie o wspólnocie. Staram się łapać samą siebie na momentach, gdy zaczynam używać języka wykluczeń. Praktyka oporu jest dla mnie ważna. Zajęcia ze studentami zaczynam teraz od tego, by pomyśleli, z czym lub na co się nie zgadzają. Nie muszą tego mówić, czytać publicznie, na początek wystarczy, że pomyślą. Dla mnie właśnie od aktu niezgody zaczyna się rozmowa o sztuce.

---

* Agata Siwiak - kulturoznawczyni, teatrolożka, kuratorka i producentka projektów performatywnych i interdyscyplinarnych, wykładowczyni UAM. Działa na pograniczu rozmaitych mediów, praktyki krytycznej i zaangażowanej społecznie - swoje projekty realizuje w publicznych instytucjach kultury, ale także w domu dziecka, domu pomocy społecznej, w areszcie śledczym. Od 2016 jest dyrektorką artystyczną Festiwalu Bliscy Nieznajomi w Teatrze Polskim Poznaniu. W 2015 roku była kuratorem wraz z Grzegorzem Niziołkiem na zaproszenie prof. Jerzego Hausnera i Fundacji GAP w Krakowie Teatru POP-UP - krytycznej, "znikającej" antyinstytucji oraz realizowała w Teatrze Polskim w Bydgoszczy autorski cykl Interwencje. Autorka i kuratorka realizowanego w latach 2012-2014 dla Samorządu Województwa Wielkopolskiego programu społeczno-artystycznego "Wielkopolska: Rewolucje", za który dostała nominację do Paszportu "Polityki" w kategorii "Teatr". Była także kuratorką projektu Trickster 2011 - programu performatywnego Europejskiego Kongresu Kultury we Wrocławiu - najistotniejszego z organizowanych w Polsce wydarzeń kulturalnych Polskiej Prezydencji w Unii Europejskiej. W latach 2008 i 2009 dyrektorka artystyczna interdyscyplinarnego Festiwalu Dialogu Czterech Kultur w Łodzi, dedykowanego idei wielokulturowości (wraz z Grzegorzem Niziołkiem). W latach 2004-07 związana z Narodowym Starym Teatrem w Krakowie, w którym szefowała festiwalowi baz@rt oraz prowadziła autorskie projekty międzynarodowe. W latach 2002-04 pracowała w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Jest adiunktem w Instytucie Teatru i Sztuki Mediów na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, gdzie prowadzi specjalizację dla kuratorów i producentów teatralnych. Razem z Michałem Borczuchem robi wspólnie z dzieciakami w Szamocinie teatr.

---

** Festiwal Nowa Siła Kuratorska jest platformą działań teatralnych i interdyscyplinarnych, w ramach której studenci Instytutu Teatru i Sztuki Mediów UAM są kuratorami autorskich projektów artystycznych. Wydarzenia festiwalowe koncentrują się na istotnych kwestiach społecznych i estetycznych, sięgając po rozmaite gałęzie sztuki, takie jak performance, sound art, art & science, sztuki wizualne czy instalacje. Tegoroczna edycja trwała od 19 kwietnia do 20 maja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji