Po prostu rozrywka
Farsa Michaela Frayna – Czego nie widać, przygotowana przez aktorów Teatru Miejskiego w Gdyni, ma szansę przyciągnąć widzów, którzy w teatrze szukają rozrywki, chociaż niekoniecznie wysublimowanej.
Spektakl powstał dzięki inicjatywie i wysiłkowi aktorów Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni, którzy przedstawienie przygotowali poza godzinami pracy i… budżetowymi dotacjami. Dyrekcja teatru udostępniła scenę i zaplecze do prób.
Farsa Michaela Frayna to mistrzowska klasa w swoim gatunku. Oprócz komicznych sytuacji i tragikomicznych postaci wiele tam filozoficznych podtekstów i znaczeń. Małgorzata Talarczyk, reżyserka gdyńskiego spektaklu, wyłuskała z farsy jedynie humor i komizm sytuacji. Sytuacji, w której powstający w teatrze spektakl oglądamy z trzech stron. W pierwszym akcie widzimy mozolną próbę „generalno-techniczną”, której aktorzy zmagają się z niedoskonałościami spektaklu, który mają grać już następnego dnia. Drugi akt to przedstawienie, pokazane od kulis — słyszymy te same kwestie, tyle że nie widzimy grających aktorów. Widzimy garderobę i zamieszanie panujące przy wychodzeniu na scenę. Trzecia odsłona to spektakl widziany oczami widza, w którym aktorzy „sypią się” w każdej scenie. Absurdalność sytuacji wzmaga scenografia Roberta Sochackiego. Jest kilka zabawnych postaci — Poppy, grana przez Karolinę Adamczyk. Belinda w wykonaniu Urszuli Kowalczyk, Selsdon Stefana Iżyłowskiego czy Frederick Grzegorza Jurkiewicza. Zabrakło jednak tempa i pomieszania rzeczywistości teatralnej z tą „prawdziwą”. Widz, który szuka w teatrze po prostu rozrywki, na pewno będzie się nieźle bawił. Teatromani, którzy lubią Frayna za wieloznaczność — wyjdą znużeni. Tak czy inaczej, miast narzekać, aktorzy gdyńskiego teatru zakasali rękawy i przygotowali spektakl, który ma szansę cieszyć się sporym zainteresowaniem publiczności.
