Artykuły

Łódź. Szukają nowego Fredry

- Naszym zadaniem jest znalezienie nowego Fredry - mówi Ewa Pilawska, dyrektor Teatru Powszechnego i pomysłodawczyni konkursu komediopisarskiego w rozmowie z Leszkiem Karczewskim z Gazety Wyborczej.

Leszek Karczewski: O konkursie komediopisarskim rozmawiamy po premierze "Imienin" w Powszechnym, współczesnej polskiej komedii...

Ewa Pilawska: I o pańskiej recenzji, która może odebrać autorowi jakąkolwiek nadzieję. Można już tylko albo złamać pióro, albo zawziąć się i pracować dalej. Współczesne polskie teksty dramatyczne budzą wiele artystycznych wątpliwości. Ale gdy mam przed sobą reżysera, który wie, o czym chce robić spektakl w oparciu o ważny dla niego dramat, to mam obowiązek poważnie zainteresować się tą sztuką. Zależy mi, by w repertuarze Teatru Powszechnego gościły polskie teksty, by Powszechny stał się centrum polskiej współczesnej komedii. Bez sprawdzianu scenicznego nigdy nie wyłowimy prawdziwych pereł. Stąd pomysł zarówno na konkurs komediopisarski, jak i na wystawienie "Imienin". Zdecydowaliśmy się na ten tekst, ponieważ boleśnie portretuje pokolenie, któremu rzeczywistość odebrała szansę. Po drugie - Marek Modzelewski jest autorem gotowym do współpracy podczas prób. O "Imieninach" dyskutowaliśmy przez dwa lata. W pierwszej wersji tekstu - w przeciwieństwie do ostatecznego kształtu dramatu - Kasia nie przeżywała próby samobójczej.

Ale "Imieniny" nie są "Uroczystością" Thomasa Vinterberga i Mogensa Rukova. Tam także jest ceremonia, mącona przez rodzinne "brudy". Christian, główny bohater, przynosi je do salonu z kuchni, z przestrzeni fizjologii. Chodzi o molestowanie seksualne. U Modzelewskiego też idzie o seks, o zdradę, o dziecko z nieprawego łoża. Lecz kuchnia istnieje po to tylko, by w piecyku spalił się schab...

- W teatrze nie wolno traktować wszystkiego dosłownie. Ten schab jest symbolem: to przecież popisowe danie pani domu, pieczeń ze śliwkami albo morelami... i nawet ono nie wychodzi. Współczesna dramaturgia wymaga nowego podejścia. "Imieniny" nie są gotowym dramatem, lecz konspektem. Inspirują do pracy, dają szansę nie tylko na rozwój aktorski, ale i na eksperyment z współczesnym tekstem. Podobnie jest ze sztukami Krzysztofa Bizio czy Przemysława Wojcieszka, które brzmią dopiero na scenie. Aktorzy muszą dodać do tekstu mnóstwo samodzielnie wymyślonych życiorysów postaci, poznać łączące je zależności, motywacji ich działań. Na tym polega twórcza praca aktora

W komedii "po bożemu" nie muszą. Gabriela Zapolska wpisywała w tekst wskazówki dla aktorów.

- Lecz teksty dramatyczne pisane "po bożemu" dziś powstają bardzo rzadko. Zapolska czy Sławomir Mrożek to mistrzowie epok, które już odeszły! Oczywiście trzeba grać i farsy Raya Cooneya, i komedie Aleksandra Fredry. Ale naszym zadaniem jest znalezienie nowego Fredry, danie mu szansy na próbę sceny. Być może wiele tekstów przepadnie bez echa. Ale bez szukania współczesnej Zapolskiej nie znajdziemy. Proszę popatrzeć. Siedmiu znakomitych autorów zgodziło się wziąć udział w części zamkniętej konkursu. Przez ostatni miesiąc na konkurs komediopisarski przychodzi kilka propozycji tygodniowo. Dostałam już około 40 listów, w tym cztery z zagranicy. (W gabinecie sterta kopert A4. Każda ochronna; mieszczą w sobie płytę z elektronicznym zapisem tekstu. Niektórzy autorzy przysyłają pewnie kilka prac, bo listy są bardzo ciężkie, nawet do 2 kg).

Przeczytała Pani już kilka tekstów?

- Nie. Otworzymy je dopiero komisyjnie z kilkorgiem jurorów. Myślę też o spotkaniu dyskusyjnym z jurorami. Bo za to, by teatry grały polskie komedie współczesne, wszyscy jesteśmy odpowiedzialni. Także recenzenci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji