Artykuły

Wrocław. Spór o nazwę Hala Stulecia

Nie wiadomo, jak się nazywa najcenniejszy zabytek Wrocławia. Na zewnątrz jest Halą Stulecia [na zdjęciu w 1913 roku], a w środku Halą Ludową. Drogowskazy zachęcają do obejrzenia Hali Ludowej, a broszury - Hali Stulecia. Nazwa poróżniła najważniejszych w mieście urzędników

Owym "Stuleciem" z nazwy Hali była w 1913 roku setna rocznica proklamacji króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III "Do mojego ludu", którą wzywał do wspólnej wojny o wyzwolenie spod okupacji napoleońskiej. Mimo że po 1945 roku przemianowano Halę Stulecia na Ludową, świat zna ją pod nazwą historyczną. Pod taką też już od roku figuruje na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. W ubiegłym tygodniu gmach Hali udekorowano unescową tablicą z nazwą Hala Stulecia. Na uroczystości nie przyjechał wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk, dając Hali Stulecia odpór.

- Nie podoba mi się ta nazwa. To bezsensowna kalka z języka niemieckiego. Przypomina o klęsce Napoleona, która okazała się także klęską Polaków. Owszem, dla Prusaków wojna z cesarzem Francuzów była narodowowyzwoleńcza, ale w naszym interesie to Napoleon powinien zwyciężyć. Wrocław jest teraz polskim miastem i naszą, a nie niemiecką, historię musimy przede wszystkim upamiętniać - przekonuje wojewoda. Choć jest znanym antykomunistą, ideologiczna nazwa "Hala Ludowa" razi go mniej niż niemiecka "Hala Stulecia".

Tymczasem za powrotem do nazwy Hala Stulecia opowiada się prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. Mówi, że zmiany nazwy dotychczasowej Hali Ludowej nie zamierza dekretować. Liczy, że Hala Stulecia po pewnym czasie przyjmie się sama. Dutkiewicz: - Chciałbym zrezygnować z nazwy Hala Ludowa, bo jest ona obarczona ciężarem komunistycznej ideologii. To nie ma nic wspólnego z żadną germanizacją. Po prostu wracamy do nazwy historycznej, pod którą hala z Wrocławia znana jest na całym świecie.

Jak dotąd, dość czasu na zaakceptowanie zmiany miał metropolita wrocławski abp Marian Gołębiewski. W liście do wiernych z okazji 10. rocznicy Kongresu Eucharystycznego zapraszał do Hali Stulecia, a witając tam gości w święto Bożego Ciała, nie omieszkał też dodać, że to obiekt uhonorowany przez UNESCO.

Pieczątka UNESCO to jak Nobel dla zabytku. Są turyści, którzy specjalnie jeżdżą szlakiem unescowych skarbów. Ten wrocławski jest jednak na razie zamaskowany. Owszem, w mieście są tablice kierujące do Hali, ale Ludowej (bez informacji, że to obiekt UNESCO). Plakaty reklamujące organizowane tam imprezy też wciąż zapraszają do Hali Ludowej, a taksówkarz, poproszony o kurs do Hali Stulecia, zapytał o adres.

Dziś odsłonięta przed Halą tablica z brązu informuje, że oto oglądamy wpisaną na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO Halę Stulecia. Nad wejściem głównym zawieszono stosowny napis, ale w westybulu wita zwiedzających wielka wystawa "Hala Ludowa dziś".

- Wystawa jest stara. W materiałach promocyjnych już używamy nazwy Hala Stulecia. Myślę, że potrzebujemy czasu na zaakceptowanie zmiany - tłumaczy Hana Ćervinkova, prezes zarządu firmy, która wciąż nazywa się "Przedsiębiorstwa Hala Ludowa".

Wojewoda Krzysztof Grzelczyk proponuje, że gdyby sam mógł decydować, wybrałby dla Hali trzecią nazwę. - Może "Kongresowa", dla upamiętnienia Kongresu Eucharystycznego - mówi.

Szef Biura Promocji Wrocławia Paweł Romaszkan pomysł wojewody kwituje pouczeniem, że zarówno Niemcy muszą się pogodzić z tym, że Wrocław jest dziś polski, jak i Polacy z niemiecką przeszłością tego miasta. O nowej nazwie Hali wypowiada się jednak powściągliwie. Wprawdzie twierdzi, że do końca roku pojawią się we Wrocławiu drogowskazy kierujące do Hali Stulecia - zabytku UNESCO, ale wciąż podkreśla konieczność społecznej akceptacji tej zmiany. - Myślę, że to nastąpi w ciągu 2-3 lat, tylko trzeba konsekwentnie używać nazwy historycznej. W czasach PRL-u ratusz miał Salę Rycerską, a dziś wszyscy już wiedzą, że to Sala Wielka. Plac Dominikański też się już nie myli z placem Dzierżyńskiego - tłumaczy Romaszkan.

Szef Biura Promocji Wrocławia mówi także, że miasto zamierza uczynić z dawnych terenów wystawowych miejsce równie popularne jak Rynek i odbudować prestiż Hali. Jakiej? Wciąż nie bardzo wiadomo.

Co to za Stulecie

Dr Jerzy Ilkosz, autor monografii "Hala Stulecia:, tłumaczy, że Hala nie jest pamiątką Bitwy Narodów, jak często się mówi. Liberalna rada miejska Wrocławia wolała w ten sposób uczcić proklamację króla Fryderyka Wilhelma III "Do mojego ludu" (An mein Volk). Fryderyk Wilhelm wzywał do wspólnej wojny o wyzwolenie "spod obcych władców". Radni rozumieli królewską odezwę jako oddanie narodowi części władzy. W tej sytuacji cesarz Wilhelm II Wrocław ukarał - nie tylko nie dał ani grosza na budowę Hali i nie objął patronatem Wystawy Stulecia, ale nawet nie zjawił się na jej otwarciu. A sama wystawa miała przede wszystkim pokazać Europę, która zjednoczyła się, żeby pokonać najeźdźcę. Zwycięstwo nad Napoleonem zostało pokazane jako zwycięstwo Europy. Widzowie oglądali pamiątki rosyjskie, pruskie, austriackie, angielskie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji