Artykuły

Gorzów Wlkp. Betanki na scenie

Już niedługo historię zbuntowanych zakonnic z Kazimierza Dolnego obejrzy cała Polska. We wrześniu premiera "Betanek", spektaklu gorzowskiego Teatru Kreatury.

Pomysł na sztukę zrodził się na początku roku, kiedy wszyscy mówili o konflikcie w kazimierskim klasztorze i wykluczeniu sióstr z zakonu.

- Bazując na tym, co się wydarzyło u betanek, chcemy pokazać, w jaki sposób można manipulować ludźmi - mówi Przemek Wiśniewski, reżyser spektaklu. - Bez dopisywania własnej historii. Opieraliśmy się na tym, co powiedzieli inni, co pojawiło się w mediach i na oficjalnej stronie zakonnic.

Wiśniewski był też w Kazimierzu. Rozmawiał z mieszkańcami, obejrzał klasztor.

- Do środka wejść się nam nie udało - mówi. - Ale siostry nas zauważyły. Obserwowały nas z okien.

W sztuce biorą udział cztery aktorki. Występują pod swoimi prawdziwymi imionami.

- Bo są bardzo biblijne - śmieje się Marta Andrzejczyk, grająca siostrę Martę. - Czy było ciężko wczuć się w rolę? Nie. Już od wczesnej młodości interesowała mnie sztuka sakralna i siostry, które miały takie fajne habity.

Sceniczne kostiumy to jednak nie habity. Aktorki noszą skromne mundurki. Rozmawiają, opowiadają o swoim życiu: jak zdawały na prawo jazdy, jak mama jednej z nich starała się zrobić z niej baletnicę. W ich dialogach pojawia się także ojciec Roman, który w rzeczywistości mieszka razem z nieposłusznymi betankami. Przez jedną z nich przemawia także siostra Ligocka, od której rozpoczął się bunt.

- Te dwie postaci musiały się pojawić w sztuce. To kluczowe osoby - zaznacza Wiśniewski.

Spektakl ma dwa zakończenia. Wyboru dokonają widzowie. Pierwsza wersja - dziewczyny zostają w zakonie. Druga - byłe betanki opuszczają klasztorne mury. I właśnie w tej wersji dziewczyny ściągają mundurki i zostają w samej bieliźnie.

- Apelowałabym do reżysera, artystów, aby poczekali z wystawianiem tej sztuki, dopóki sprawa się nie wyjaśni - mówi posłanka PO Beata Sawicka i nie ukrywa, że wiadomość o spektaklu to dla niej szok.

Artyści zdają sobie sprawę, że sztuka może budzić kontrowersje. - Podczas pierwszego pokazu jedna z pań oburzyła się naszymi dialogami. Ale nie była świadoma, że aż takie rzeczy rozgrywają się za klasztorną furtą - mówi Andrzejczyk. Reżyser nie ukrywa, że chciałby wystawić "Betanki" w Kazimierzu.

Aktorki grające betanki: Katarzyna Pielużek, Agnieszka Reimus-Zapadka, Ewa Pawlak, Marta Andrzejczyk.

***

W 2005 r. część zakonnic poskarżyła się na sposób kierowania klasztorem przez siostrę Jadwigę Ligocką, ówczesną matkę przełożoną. Ale gdy ją odwołano, w klasztorze wybuchł bunt. Stolica Apostolska wydaliła buntowniczki z zakonu. Sąd w Puławach zdecydował o ich eksmisji z domu w Kazimierzu. Muszą to zrobić do września.

Kontrowersyjny pomysł

Co sądzą na temat wystawiania sztuki o zbuntowanych betankach osoby związane z byłymi zakonnicami, Kazimierzem Dolnym i teatrem:

Monika Dudzińska, kierowniczka Kazimierskiego Ośrodka Kultury - Czy bym wystawiła tę sztukę u siebie? Raczej nie. To dramat, który rozgrywa się w klasztorze, ale i wśród bliskich związanych z byłymi zakonnicami. Poza tym, tak naprawdę nie wiemy, co się dzieje w środku. Dlatego z reżyserowaniem takiej sztuki sugerowałabym raczej poczekać. Niech się wszystko uspokoi, wyjaśni. Ja raczej na taki spektakl nie pójdę.

Beata Sawicka, posłanka PO, kuzynka jednej z dziewczyn przebywających w kazimierskim klasztorze: - Jestem zszokowana. Dlatego apelowałabym do reżysera, artystów, aby poczekali z wystawianiem tej sztuki, dopóki sprawa się nie wyjaśni. A myślę, że nastąpi to w ciągu najbliższych tygodni, wtedy nawet chętnie przyjęłabym zaproszenie na taki spektakl.

ks. Tomasz Lewniewski, ksiądz dziekan w parafii w Kazimierzu, zna byłe betanki: - Sztuka o betankach, naprawdę? To dość kontrowersyjny pomysł. Jestem ciekawy, jaki był cel artystów: czy wywołać sensację, czy może dać ostrzeżenie innym osobom. Jedno jest pewne, ujawnia się tu zwykła ciekawość ludzka i chęć dowiedzenia się, co się dzieje w klasztorze. Jeśli teatr przyjedzie ze sztuką do naszego województwa, chętnie ją zobaczę.

Janusz Opryński, reżyser: - Niewidzenie zdrożnego w podejmowaniu takich tematów. W sztuce nie powinno się niczego zabraniać. Należy jedynie pamiętać, żeby nie ranić drugiego człowieka. Wyśmiewanie głupoty ludzkiej jest wręcz obowiązkiem artystów. A temat spektaklu jest jak najbardziej na czasie. Żyje nim opinia publiczna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji