Artykuły

Dostałeś w głowę, ale stoisz

Po próbie pytają, czy wszystko było słychać i czy nie gubi się sens. Proszą, by podpisać ich tak, jak nazywają się grane przez nich postacie. Rozgłos nie jest im potrzebny, dlatego, przynajmniej na razie, nie będą pokazywać sztuki ludziom "z miasta". Chcieliby za to wystąpić na przeglądzie teatrów więziennych, który w czerwcu ma odbyć się w Warszawie - o próbach do spektaklu "Skarb", który w Areszcie przy Rakowieckiej przygotowuje z osadzonymi Adam Krawczuk pisze Krzysztof Feusette w Rzeczpospolitej - Warszawa.

W areszcie przy Rakowieckiej osadzeni przygotowują pod okiem Adama Krawczuka premierę "Skarbu" Stanisława Tyma.

Taksówkarz: - Sztukę wystawiają? Za moich czasów jedyną atrakcją był spacerniak. Człowiek się musiał od nowa nauczyć mówić, żeby nikogo nie obrazić. Tylko niech pan, broń Boże, nie powie do żadnego "kochany".

Piekielna ambicja i mnóstwo pomysłów

Reżyser Adam Krawczuk (aktor Teatru Montownia): - Czasem pozwalam sobie na żarcik. Mówię np.: "Dziewczynki - na próbę!". Ale gdy zrobiłem tak przy innych, ci moi wzięli mnie na bok i mówią: "Adaś, no co ty". W każdym więzieniu jest podział na grypsujących, którzy rządzą, i niegrypsujących, którzy muszą się podporządkować. Z moich doświadczeń w pracy na Bemowie, gdzie wcześniej pomagałem przy realizacji spektaklu z osadzonymi, wynika, że ci pierwsi są lepszymi aktorami. Wprawdzie szybciej się denerwują, kiedy coś nie wychodzi, ale idzie to w parze z piekielną ambicją i mnóstwem pomysłów na próbach.

- Ta praca ma oczywiście swoją specyfikę - dodaje Krawczuk. - Trudno np. obsadzić rolę policjanta, a to częsty kłopot, bo więźniowie lubią grać sztuki, których akcja toczy się w więzieniu. Kiedyś jeden mi powiedział, że może być mundurowym, ale bez munduru. "Ktoś zrobi zdjęcie i pokaże, gdzie nie trzeba, a ja się z tego do końca życia nie wytłumaczę". Wtedy wstał drugi i mówi, że on, wręcz przeciwnie, chętnie zagra "pana władzę". Przebrał się, rzucił kilka kwestii, no wykapany policjant! Okazało się, że działał w grupie, która napadała na tiry.

Zmieniłbym prawie wszystko

Odrapane korytarze wypełnia zaduch. Za ostatnią kratą jest niewielki hall, skąd czworo drzwi prowadzi do dużej sali, biblioteki, toalety i niewielkiej kanciapy, gdzie na regale leżą wszystkie numery miesięcznika więziennego "Nasze Remedium". Rozkładówkę stanowią zawsze wzory wniosków - o odroczenie, warunkowe zawieszenie itp. Jest też rubryka "Biblioteka poleca" (głównie kryminały), są dowcipy, jak ten o dwóch kolegach w biurze. Pierwszy pyta drugiego: - Co wycinasz z gazety? - Notatkę o tym, jak mąż zamordował żonę, bo mu stale przeszukiwała kieszenie. - A co masz zamiar zrobić z tym wycinkiem? - Schowam go do kieszeni... Ale są też wiersze i artykuły. Igor pisze: "Nawet gdyby było się, nie wiem jak zdolnym w swoim fachu i pomimo powodzenia, które zwykle jest do czasu, to jak można mówić o fundamencie przyszłości, gdy dziecko nie ma ojca, żona męża, matka syna przy sobie. Jak wytłumaczyć uczucie porażki. Mniemam, że nie jestem osamotniony w ocenie swoich życiowych osiągnięć, myśląc, że jednak są g... warte. Zmieniłbym prawie wszystko".

Pani Monika (pracownik Aresztu Śledczego na Rakowieckiej, czuwa nad stroną organizacyjną przedsięwzięcia): - Teatr daje im bardzo dużo. Przełamuje monotonię, niesie otuchę. Z większą nadzieją patrzą w przyszłość, bo widzą, że mogą coś osiągnąć nie tylko w swojej branży. Najważniejsza jest jednak umiejętność panowania nad emocjami, dzięki której są lepiej przygotowani do życia w społeczeństwie. Oczywiście, nie można powiedzieć, że od razu będą lepsi. Ale próbują.

Reżyser: - Najtrudniej wyplenić naturalne odruchy. W "Skarbie" jest scena, kiedy jeden drugiego kopie w tyłek. Kopany ma być miękki i spolegliwy, a Hiszpanowi przez kilka prób aż się oczy świeciły z żalu, że nie może po prostu oddać.

Strażnik pada uderzony

W sali, gdzie próbują i pokazują spektakle, odbywają się także msze i spotkania ze znanymi ludźmi. Niedawno był Jerzy Kulej. Chrystusa na krzyżu trzeba przed próbami przesuwać pod ścianę, na której wiszą portrety Mickiewicza, Słowackiego, Kościuszki. Pod sufitem balony, girlandy.

Na stole cztery deklaracje: "Ja, niżej podpisany, oświadczam, iż wyrażam zgodę na udzielenie wywiadu dla mediów. Wywiad będzie dotyczył jedynie tematów związanych z zajęciami teatralnymi i plastycznymi oraz próbami i spektaklami". Wchodzą we czterech. - Jedziemy całością - reżyser rozpoczyna próbę. Co kilka minut zwraca uwagę na dykcję. ""Siedzieć!", a nie "sidzieć!"" - krzyczy. Aktorzy spokojnie przyjmują uwagi.

Fabuła sztuki jest prosta: Gruby namawia Kumpla na włamanie do skarbca, w którym - zgodnie z logiką, że w kwiaciarni są kwiaty, a w piórniku pióra - powinien być skarb. Osadzeni przemianowali Grubego na Francuza, a Kumpla na Hiszpana. Pod skarbcem nieoczekiwanie pojawia się Strażnik. Hiszpan: - Trzeba dać mu w łeb. Francuz: - Oszalałeś? Dać mu w łeb? Hiszpan: - A czemu nie? Pierwsza przeszkoda, a ty już pękasz? Podaj tę kłodę i go zagadaj, a ja go od tyłu... Francuz: - Dobry wieczór panu. Strażnik: - Nie zagada mnie pan, znam wasze sztuczki (pada uderzony w głowę). Reżyser: - Stop. Jeszcze raz. Dostałeś w głowę, ale stoisz. Trzy kroki w lewo, stajesz, trzy kroki w prawo, znowu stajesz, i dopiero teraz się przewracasz!". Scena jest zabawna, wykonawcom nie sposób odmówić talentu. W epizodach Policjanta, Księdza i Strażnika występuje jeden aktor. Czwarty z więźniów gra Człowieka - postać, którą Stanisław Tym zamknął w skarbcu, bo przecież - jak mówi jeden z bohaterów: "człowiek to największy skarb".

Dla zabicia czasu

Po próbie pytają, czy wszystko było słychać i czy nie gubi się sens. Proszą, by podpisać ich tak, jak nazywają się grane przez nich postacie. Rozgłos nie jest im potrzebny, dlatego, przynajmniej na razie, nie będą pokazywać sztuki ludziom "z miasta". Chcieliby za to wystąpić na przeglądzie teatrów więziennych, który w czerwcu ma odbyć się w Warszawie.

Z sympatii do reżysera mogą powiedzieć kilka słów dla prasy, bo wiedzą, jak ważna dziś jest promocja. Za co trafili do więzienia? Człowiek: - Ogólnie mówiąc, za działalność w grupie zorganizowanej. Nie chcę nikogo kopać w tyłek, ale należałoby się politykom i dziennikarzom. Gdyby nie tacy ludzie jak nasz cudowny pan Adam, człowiek by tu zwariował. Francuz: - Ja tak jak kolega. I za wymuszenia. Hiszpan: - Podobnie. Policjant-Ksiądz-Strażnik (waha się): - Za... najcięższe przestępstwo, to znaczy zabójstwo. Co daje im teatr? Odskocznię i wiarę w siebie. Bawią się w to przede wszystkim dla zabicia czasu.

Za murem sięgam do kartki z notatkami. Na końcu, nie wiadomo kiedy, ktoś dopisał "rozrywka = zajęcia". Pytam reżysera, czy nie miał obaw przed tą pracą. - Kiedy po raz pierwszy wchodziłem do więzienia, nogi trochę mi się trzęsły - mówi Adam Krawczuk. - Dziś wiem, że tam także każdy człowiek jest inny. Wiem też, że moi aktorzy mi ufają i że mimo tego, co zrobili, mają swoje zasady. Dlatego zaproponowałem mojej córce, żeby z nimi wystąpiła. Zatańczy w pierwszej scenie jako marzenie senne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji