Artykuły

Brawurowy Latający Holender

"Po takiej dawce Ryszarda Wagnera chce mi się napaść na Polskę" - powiedział kiedyś Woody Allen. Realizacja "Holendra tułacza" tegoż kompozytora zespołu Teatru i Filharmonii z Neubrandenburga/Neustrelitz, której gościnną prezentację zobaczyliśmy w środę na scenie Opery Leśnej w Sopocie, wzbudziła niemal równie silne emocje - pisze Katarzyna Chmura w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Neustrelitz, małe miasto w północno-wschodnich Niemczech, oddalone o dwie godziny od Berlina, może poszczycić się teatrem operowym i orkiestrą (wzmocnioną na potrzeby wagnerowskiego ,,Holendra tułacza" składem z pobliskiego Neubrandenburga) od 1920 r. Ten prowincjonalny teatr od lat dysponuje solidnym zespołem i zaskakuje błyskotliwymi projektami. Interesująco zarówno od strony muzycznej, jak i inscenizacyjnej, wypadła również najnowsza realizacja niemieckich artystów ,,Holendra tułacza" Wagnera, której gościnna prezentacja odbyła się w środę w Operze Leśnej w Sopocie.

Reżyser Arila Siegert nadała ,,słonowodnej" sadze Wagnera oszczędny i nieokreślony czasowo wymiar. Abstrakcyjna scenografia Hansa Dietera Schaala sugerowała ciemność, klaustrofobię, dyslokację i w ciekawy, aluzyjny sposób wykorzystywała rekwizyty żeglarskie, np. liny. Reżyser skoncentrowała się bardziej na emocjach postaci i ich wzajemnych relacjach. Wykreowała ludzi z krwi i kości, których zestawiła z malowniczym, nierzeczywistym światem. Jej ,,Holender" (Michael Junge) to uciekinier o wychudzonej twarzy, Daland (Peter Reich) to zmęczony życiem wojownik, którego pragnienia są wynikiem desperacji, Eryk (Paul McNamara) to człowiek pełen żarliwej pasji, zbity z tropu przez feeryczne odrzucenie Senty (Larysa Molnarova). Siegert uwypukliła w tej historii również rolę przeznaczenia. Wszelkie intrygi pomiędzy tymi nieszczęśliwymi protagonistami zawiązują mityczni posłańcy zła - Nornowie. Skonfrontowała wszystkie postacie z gracją i dobrym smakiem, nadając akcji rys fantasmagorii. Stefan Malzew dyrygował ze sporym poczuciem dramatyzmu, trzymając potężny, niemal stuosobowy aparat wykonawczy w ryzach. Larysa Molnárová, jako Senta, zaprezentowała mocną, interesującą barwę głosu. Ogólne wrażenie jednak zepsuło niepotrzebne przerysowanie wyższych rejestrów tej partii do nieprzyjemnego dla ucha, przeszywająco-przenikliwego brzmienia. Głos Gabriele Spiegl w partii Mary wydawał się bardzo dźwięczny i sprężysty w zestawieniu z bardziej przygaszoną barwą jej towarzysza Dalanda (Peter Reich). Wykonujący tytułową partię Michael Junge był w swojej roli bardzo zajmujący. Śpiewał donośnym i bardzo dźwięcznym barytonem, inteligentnie kierując swoimi atutami wokalno-aktorskimi. Jednak to Erik Paul McNamara najbardziej błyszczał na przedstawieniu, szturmując scenę tak intensywnym zadęciem, że powietrze wokół zdawało się wibrować. To było tak brawurowe wykonanie tej karkołomnej roli, w intensywnej barwie, żywotności i onieśmielającej, ekspresyjnej sile, że można by je uznać za model wzorcowy wagnerowskiej barwy głosu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji