Artykuły

Niedosyt po Latającym Holendrze w Operze Leśnej

Sopockie spotkania operowo-baletowe to już impreza z tradycją. Pierwsza odsłona tegorocznej edycji, "Latający Holender" Ryszarda Wagnera Teatru i Filharmonii z Neubrandenburga, pozostawia jednak niedosyt - pisze Justyna Świerczyńska w portalu Trójmiasto.pl.

"Latający Holender" to prawdziwa gratka dla każdego melomana. Tłumy, jakie stawiły się na środowym koncercie w Operze Leśnej, to najlepszy dowód na to, jak ogromną popularnością cieszą się zarówno utwory artysty, jak i sam gatunek operowy.

Zbudowana specjalnie w celu wystawiania kompozycji Wagnera, Opera Leśna wydaje się stworzona to tego typu przedstawień. Gdzie indziej, jak nie tu, jego romantyczne historie mogą wybrzmieć swoją pełną dramatyzmu nutą. Tymczasem kameralne, by nie rzecz skromne przedstawienie raczej nie skłaniało do głębokiego przeżycia.

Reżyserka Arila Siegert postawiła na nowoczesną interpretację opery Wagnera i była w tym konsekwentna. Rozegrane w minimalistycznej scenerii dzieło przenosi nas do jednej ze współczesnych wiosek rybackich. Zamiast postawionych na koturnie bohaterów oglądamy postacie zdecydowanie bliższe ziemi. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby wystawione realistycznie dzieło Wagnera zachowało swój metafizyczny wymiar. Tak sie jednak nie stało i nie chodzi tu bynajmniej o nie pokazanie na scenie bladych duchów kompanii Holendra.

Jeśli chodzi o męskie partie wokalne to pozytywnie wyróżnił się Paul McNamara grający Erica. Natomiast słabiej zaprezentowali się Peter Reich w roli Dolanda i Michael Junge w roli Holendra. Reasumując: strona muzyczna opery pozostawiała niestety wiele do życzenia. Biorąc pod uwagę fakt niedokładnego tłumaczenia, które w okrojonej formie wyświetlało się na telebimie, ze sceny często wiało po prostu nudą.

Cieszy, że Opera Leśna wróciła do tradycji wystawianie utworów Wagnera. Prezent, jaki sprawiło miasto, fundując swoim mieszkańcom bilety po symboliczne 2 złote, to pomysł znakomity. Sama impreza pozostawia jednak duży niedosyt. Wysoka kultura tak, ale na równie wysokim poziomie. Po pierwszym akcie publiczność tłumnie opuściła teren opery. Miejmy nadzieję, że kolejna odsłona Sopockich Spotkań, "Mewa" Sanktpetersburskiego Teatru Baletu Borisa Ejfmana, okaże się większym sukcesem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji