Artykuły

Olsztyn. Handlowcy nie chcą plakatów o "Żydówkach..."

Handlowcy, którzy dotychczas chętnie wieszali w swoich witrynach plakaty z programem olsztyńskiego teatru, bronią się rękami i nogami przed afiszem reklamującym najnowszy spektakl Jaracza. Czy poprawność polityczna okazała się silniejsza niż artystyczna prowokacja?

Spektakl "Żydówek nie obsługujemy" w reżyserii Piotra Jędrzejasa miał premierę tydzień temu. Jest oparty na zbiorze opowiadań nominowanego w poprzednich latach do literackiej nagrody Nike i Paszportów "Polityki" olsztynianina Mariusza Sieniewicza.

Przedstawienie chwalone przez widzów i recenzentów, najwidoczniej przestraszyło jednak olsztyńskich przedsiębiorców. Zwykle sklepikarze i restauratorzy współpracują z Jaraczem i bez wahania wieszają na wystawach swoich lokali teatralne afisze. Jednak z tym przedstawieniem niektórzy nie chcą mieć nic wspólnego. Powodem jest tytuł. - Ja to nawet rozumiem. Właściciele sklepów nie chcą takiego napisu w witrynie, bo mógłby zniechęcić klientów - przyznaje Janusz Kijowski, dyrektor Jaracza. - Ale tytuł spektaklu jest taki sam jak książki Sieniewicza. Wydaje mi się, że to wystarczająco znana postać w Olsztynie, by wszyscy wiedzieli, że to nie jest żadne rasistowskie hasło, a artystyczna prowokacja. To właśnie akt niezgody na antysemityzm, a nie oznaka poparcia dla niego.

Pracownicy teatru nie chcą mówić, które sklepy odmówiły przyjęcia plakatu z "Żydówkami". Wolą nie zniechęcić ich do dalszej współpracy. Powiedzieli mi tylko, że chłopak, który był wynajęty do rozniesienia plakatów, wrócił zdruzgotany.

Sprawdziłam więc sama, jak handlowcy reagują na propozycję zawieszenia plakatu i czy zgodziliby się umieścić go w swojej witrynie. Zwykle, gdy pytałam, czy mogę zawiesić teatralny afisz, zgadzali się. Problem zaczynał się, gdy mówiłam, o jakie przedstawienie chodzi. Ich odpowiedzi sprowadzały się do tego: lepiej nie wieszać, bo ludzie różnie mogą zrozumieć ten tytuł.

Do podobnych wątpliwości przyznał się także radny z komisji promocji i kultury Jan Tandyrak, prywatnie właściciel restauracji na olsztyńskim Starym Mieście. - Chyba bym się na ten plakat nie zdecydował, choć wiem, że to tytuł sztuki autora z Olsztyna. Ale może się źle kojarzyć. Poza tym nie jestem zwolennikiem tak ostrej prowokacji artystycznej - mówi.

Ewa Bażanowska, szefowa olsztyńskiego Stowarzyszenia na rzecz Kultury Żydowskiej B'JACHAD nie wydaje się tak mocno zdziwiona odmową kupców. - Być może to ci sami przedsiębiorcy, którzy nie zgodzili się wyłożyć u siebie ulotek informujących o organizowanych przez nasze stowarzyszenie Dniach Kultury Żydowskiej w Olsztynie [we wrześniu - red.] - opowiada. - Prosiłam, wyjaśniałam, ale w większości sklepów mi odmawiano. Właściciele tłumaczyli, że nie chcą mieć do czynienia z tą kulturą, bo budzi zbyt silne emocje.

Dodaje, że kilka osób pytało ją o opinię na temat przedstawienia w Jaraczu, czy przypadkiem sztuka nie ma antysemickiego wydźwięku. - Odpowiadałam, że wręcz przeciwnie - mówi Bażanowska. - Jako że sama zajmuję się sztuką, nie uważam, by tu artystyczna prowokacja poszła zbyt daleko.

Mariusz Sieniewicz dziwi się, że tytuł jego książki i sztuki przygotowanej na tej podstawie, wywołał aż tak wielkie kontrowersje. - Polityczna poprawność doszła do takiego absurdu, że największe metafory i niewiarygodne skojarzenia sprowadzane są do dosłownej ilustracji - mówi pisarz. - Nigdy nie przypuszczałem, że ten tytuł ktoś zrozumie dosłownie, że nawołuję do nieobsługiwania Żydów. Ja tymczasem stoję po stronie osób wykluczonych i napiętnowanych, nie odnoszę się do Holokaustu. Żydówka to ktoś, kogo wypiera się wspólnota, to metafora wykluczenia. Każdy czasami jest tą Żydówką, bo ma w sobie gen inności. Mamy też gen wspólnoty, który każe nam wszystko, co jest inne, spychać na margines. Boję się, że zaraz pojawi się zarzut, że to sposób na reklamę. Ale nie można udawać, iż nic się nie dzieje.

Ale i bez zamieszania z afiszami na "Żydówki..." do Jaracza idą tłumy. - Przyszła nawet kobieta, która 40 lat nie była w teatrze - mówi Lidia Okuszko, szefowa biura obsługi widowni. - Choć bywa, że ludzie wychodzą w trakcie spektaklu, bo nie podoba im się jego nowoczesna formuła. Widziałam też, jak jedna kobieta opluła zapowiadający spektakl plakat, który wisi w teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji