Wodewil w 1 akcie; libretto: Leon Battu i Michel Carre.
Prapremiera: Paryż 10 X 1857.
Premiera polska: Warszawa 20 III 1859.
Osoby: Piotr, młody dzierżawca; Liza, jego kuzynka; Fanchette i Katarzyna, wiejskie wdówki; stróż nocny. Akcja rozgrywa się w małym obejściu wiejskim, ok. r. 1850.
Na podwórzu swego gospodarstwa dzierżawca Piotr zachwyca się urokiem Lizy. Jest śliczna, zgrabna, pracowita, Piotr chętnie poprosiłby ją o rękę, ale - po pierwsze - wuj Martin powierzył tę biedną, osieroconą kuzynkę jego pieczy, przystoi mu więc opiekować się nią, wychowywać, pilnować jej, a nie myśleć o amorach, a po drugie - ważniejsze! - Piotr nie ma pewności, czy Liza go zechce. Wydaje mu się, że jest jej raczej obojętny - skrywa więc własne uczucie, traktuje dziewczynę oschle, wymagając jedynie szacunku i pilności. I wesołości! Co bowiem powiedziałby wujek Martin, gdyby zobaczył, że Liza ma twarz pochmurną i zmęczoną? Piotr oschłym tonem odsyła przechodzącą właśnie kuzynkę do pracy i - natychmiast zadręczają go wyrzuty sumienia. Zdaje sobie sprawę, że traktuje Lizę zbyt surowo, a przecież to dobra i biedna dziewczyna... Lecz Piotr wie, dlaczego tak postępuje: po prostu pożera go zazdrość! Stwierdził niedawno, że Liza wysłała list; do kogo pisała? Może do tego chłopaka, który z wojska przyjechał na urlop do wioski i Liza przetańczyła z nim na zabawie trzy tańce? Kto wie, jakie pomysły mogą się lęgnąć w głowie młodej dziewczyny!
Piotr podąża do zajęć gospodarskich. Nadchodzą dwie podstarzałe wdówki, Fanchette i Katarzyna. Obie myślą o ponownym małżeństwie, obie udają przed sobą, że nie liczą w swych planach na Piotra, choć to przecież przystojny gospodarz i siostrzeniec bogatego Martina. Niemniej - ciekawi je bardzo, co może znajdować się w liście, który otrzymał właśnie Piotr od wuja. Piotr wkrótce zapoznaje je z treścią pisma. Zwierzył się niedawno wujowi z zamiarów małżeńskich, prosząc aby wspomógł go z tej okazji finansowo. Wuj przysłał odpowiedź miłą oczom Piotra: zapowiada, że przekaże mu skarb... Dziś wieczorem, gdy rozlegnie się nieszporny dzwon, Piotr powinien pójść pod wielki dąb w ogrodzie, tam odnajdzie skarb, prezent od wuja.
Piotr jest szczęśliwy i podniecony. Zaprasza obie wdówki na szklaneczkę wina; trzeba wypić zdrowie szczodrego wuja... A Liza? Liza z zazdrością patrzy na rozbawioną trójkę. Tak bardzo zakochana jest w swoim opiekunie i tak bardzo mrozi ją zawsze jego oschłość, obojętność na jej obecność w tym domu. Liza, oczywiście, nie domyśla się prawdziwych uczuć Piotra i nie sądzi, aby kiedykolwiek mogła liczyć na jego wzajemność.
Wdówki natomiast mocno podenerwowała wiadomość o obiecanym skarbie i o tym, że Piotr myśli o ożenku. Ogarnia je wzajemna zazdrość, zaczynają sobie ostro dogadywać ("Ach, ty wiedźmo niegodziwa!"). Wiadomością o liście od Martina i obiecanym Piotrowi skarbie dzielą się z obchodzącym wioskę nocnym stróżem; idą na obchód wraz z nim, chcąc opowiedzieć mu wszystkie szczegóły sprawy. Przychodzi Liza. Ona także otrzymała list od wuja; podobnie jak Piotr napisała przed kilkoma dniami do Martina, dzieląc się swymi troskami i - podobną otrzymała odpowiedź: "Zrozumiałem, czego ci brak - pisze wuj. - Po prostu powinnaś już wyjść za mąż, a ja przyrzekam ci wystarać się o odpowiedniego kandydata. Oczekuj go na ławeczce pod wielkim dębem, wieczorem, gdy zabrzmi dzwon nieszporny...". Liza wprawdzie nie chce żadnego "kandydata", bo kocha tylko Piotra, niemniej - siada pod dębem. Ciemnieje już, słychać dzwon ("Wieczorny dzwon się kołysze..."). Znużona całodzienną pracą, zasypia. Tymczasem z ciemności wynurzają się - nadchodząc z różnych stron - Piotr oraz obie wdówki, przyświecając sobie latarniami. W podnieceniu poszukują skarbu... Piotr spostrzega uśpioną Lizę. Z jej rąk wyjmuje list, sądząc, iż to odpowiedź od chłopaka z tańców, czyta pismo wuja i pojmuje wreszcie, jaki to skarb przeznaczył mu Martin. Kiedy Liza budzi się, wzruszony i szczęśliwy Piotr prosi ją o rękę. Przy świetle latarni trzymanych przez ciekawskie, zawiedzione wdówki Piotr przedstawia im swoją przyszłą żonę, swój skarb!
Podstawą "Małżeństwa przy latarniach" był sielski obrazek muzyczny, musiquetta "Le Tresor a Mathurin", którą z tekstem Leona Battu przedstawił Offenbach w wykonaniu koncertowym w maju 1853. Utwór nie zyskał powodzenia, niemniej - po założeniu "Bouffes Parisiens" Offenbach opracował go na nowo, przy współpracy Michela Carre, i pod nowym tytułem wystawił na scenie. Sukces tym razem odniósł ogromny i jak najbardziej zasłużony. Ten pogodny, pełen humoru i jednocześnie liryzmu drobiazg pozostaje do dziś w repertuarze jako najlepszy przykład wczesnej twórczości Offenbacha, jego jednoaktowych "bouffonneries" - błazenad, z których rozwinęły się późniejsze, pełnospektaklowe, dojrzałe, wielkie operetki.
W przeciwieństwie do większości salonowo-dworskich utworów Offenbacha akcja "Małżeństwa" rozwija się na wsi, wśród wieśniaków, a konflikt fabularny jest nad wyraz prosty; harmonizuje z nim doskonale przejrzysta, pełna wdzięku muzyka. Szczególną wartość (i popularność) mają w tej partyturze: końcowy kwartet-kanon "Wieczorny dzwon się kołysze" i dowcipny duet dwóch wdówek "Ach, ty wiedźmo niegodziwa". "Małżeństwo" utorowało Offenbachowi w wielu krajach drogę na sceny, np. było jego pierwszym utworem wystawionym w Wiedniu przez miejscowych artystów, a także pierwszym wystawionym po polsku w Warszawie. Lizę - upamiętnioną na polskiej premierze świetną rolą Wiktorii Bakałowiczowej, nazywano w dawnych polskich tłumaczeniach Anusią. Nowego przekładu libretta (zatytułowanego "Zaręczyny przy latarniach") dokonał Zbigniew Krawczykowski.
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie