Artykuły

Chwila ludzkiego i sensownego teatru

Jutro kończy się 59. edycja festiwalu w Awinionie. Jego renomę ratował w tym roku głównie spektakl Krzysztofa Warlikowskiego. Vincent Baudriller i Hortensja Archambault, którzy po raz drugi występują w roli dyrektorów imprezy w Awinionie, postawili w tym roku na wolność gatunków i środków wyrazu - pisze Beata Kowalczyk.

Zaprezentowali widowiska, balansujące na granicy między teatrem, tańcem, pantomimą i sztukami audiowizualnymi. Efekt był taki, że biedna publiczność każdego dnia wychodziła coraz bardziej zdezorientowana, a krytyka uznała, iż teatr ogarnęła wyraźna niemoc.

Ulgę przyniosła premiera "Kruma" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, wystawiona na podwórcu Liceum Świętego Józefa. "Nareszcie chwila teatru ludzkiego i sensownego" - odetchnął "Le Monde". "Krum" jest czwartym przedstawieniem Warlikowskiego zaproszonym na festiwal i drugim po "Oczyszczonych", które odniosło tak wielki sukces. Razem z dwiema realizacjami francuskiego reżysera Jeana-Francois Sivadiera - "Śmierć Dantona" Georga Büchnera i "Życie Galileusza" Bertolda Brechta - "Kruma" zaliczono - cytując "Le Monde" - do "najładniejszych przedstawień tego Awinionu, który zgromadził wiele porażek".

Zachwytom nad polskim przedstawieniem nie było końca: "Triumf komedii Hanocha Levina odtworzonej z finezją" ("Liberation"), "Wspaniała tragedia współczesna", "Krzysztof Warlikowski symbolem nowej Polski" ("Le Monde"). Zachwycano się formą, wspaniałą grą aktorską i trafnym ujęciem problemu.

A inne przedstawienia? O kształcie tegorocznej edycji festiwalu współdecydował flamandzki twórca Jan Fabre, który pełnił funkcję artysty towarzyszącego. Idea ta wprowadzona została w zeszłym roku. Artysta patron ma wpływ na dobór artystów i widowisk zapraszanych do Awinionu. Sam Fabre to twórca bardzo wszechstronny i teatr nie jest główną domeną jego działań. Zajmuje się też sztukami plastycznymi - głównie rysunkiem, ale także rzeźbą i instalacją. Jako inscenizator zaprezentował aż cztery przedstawienia. Dzieła Fabr'a-plastyka zaś można było oglądać na wystawie, zorganizowanej w domu Jeana Villarda.

Jego teatralny "Imperator porażki" to monolog tworzący wraz z "Królem plagiatu" dyptyk, którego tematem przewodnim są rozważania na temat tożsamości i statusu artysty. Spektakl rozgrywa się w przestrzeni stylizowanej na komnatę pałacową, gdzie postać aktora-cyrkowca wygłasza swoją pseudofilozoficzną mowę, a jednocześnie usiłuje zabawić widzów sztuczkami. Jednak jak na imperatora porażki przystało, nie udaje mu się wykonać żadnej z nich. Tłuką się podrzucane talerze, lina nie chce zamieniać się w pręt, a widownia umiera raczej z nudów niż ze śmiechu.

Oczekiwań nie spełniły też pokazy "Berlina" i "Brukseli", wystawionych przez Romeo Castellucciego i jego grupę Societas Raffaelo Sanzio. Oba spektakle należą do cyklu o wymownym tytule "Tragedia Endogonidia", składającego się z jedenastu pokazów, zrealizowanych w dziesięciu miastach europejskich.

"Berlin" i "Bruksela" mogą początkowo urzekać jako magiczne kompozycje dźwięków, przedmiotów, kolorów i świateł. Szybko jednak okazuje się, że obrazy te nie układają się w żadną sensowną całość, że wyziera z nich intelektualna pustka, są wydumane, przeideologizowane, przeładowane nachalną symboliką, epatują niepotrzebną erotyką i aktami przemocy.

Opinię publiczną podzielił natomiast występ belgijskiej grupy Needcompany. Reżyser widowiska "Needlapb 10" już na wstępie wyjaśnił, że spektakl jest w fazie powstawania, a on zamierza przetestować na publiczności swoje nowe teksty. W rezultacie widz otrzymał bezładną mieszankę monologów, urywków filmów, tańca, a na poprawienie humoru nawet drinka, w którym było chyba za mało alkoholu.

Dobrze przyjęci zostali "Zbombardowani" Thomasa Ostermeiera, według Sary Kane, choć i ta inscenizacja nie była w pełni satysfakcjonująca. Spektakl zdawał się tracić swój rytm w drugiej części, która ciągnęła się w nieskończoność. Do udanych należy zaliczyć "Last Landscape" serbskiego twórcy Josepha Nadja. Spektakl jest opowieścią o malowaniu autoportretu, jako o akcie walki, zmagania się z własną biografią, przedstawioną w formie tańca do muzyki granej na żywo przez perkusistę Vladimira Tarasova. Ta wysublimowana kreacja pozwoliła widzom odetchnąć od scen gwałtu i przemocy, a jednocześnie dała iskierkę nadziei na kolejną edycję festiwalu awniniońskiego, o którego programie będzie współdecydował właśnie Joseph Nadj jako artysta towarzyszący.

Na zdjęciu: "Tragedia Endogonidia", Societas Raffaelo Sanzio, Włochy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji