Wrocław. Przed "Transferem" Klaty
Trwają ostatnie przygotowania do spektaklu "Transfer" Jana Klaty.
Przedstawienie opowiada o wypędzonych po II wojnie światowej Niemcach i - jak mówił reżyser - "przypędzonych" ze Wschodu na ziemie odzyskane Polakach.
W spektaklu występuje 10 Polaków i Niemców - amatorów [na zdjęciu], którzy opowiedzą o swoich przeżyciach i powojennej tułaczce, gdy musieli opuścić swoje rodzinne ziemie. W drugiej części przedstawienia, opowiadającej w groteskowy sposób o konferencji jałtańskiej i podziale Europy po II wojnie światowej, wystąpią zawodowi aktorzy.
- Przez wiele miesięcy słuchaliśmy historii Polaków i Niemców, którzy po II wojnie światowej musieli opuścić swoje rodzinne strony i przenieść się na Zachód z powodu decyzji Jałtańskiej Trójki" - powiedział podczas piątkowego spotkania z dziennikarzami Klata. Reżyser w sumie wysłuchał wraz z pracownikami po 70 opowieści polskich i niemieckich. Później wybrał te najciekawsze, ale - jak zaznaczył - nie pod względem historycznym, lecz pod kątem "ciekawych ludzkich aspektów i atrakcyjne scenicznie".
Klata nie chciał robić spektaklu typu "kobyła historyczna, obiektywna opowieść". - Chciałem opowiedzieć losy kilku osób, bardzo ciekawe, czasami straszne i tragiczne.
Reżyser powiedział, że z 11 spektakli, które zrobił do tej pory, ten był najtrudniejszy. Trudny nie tylko ze względu na materiał, przez jaki "trzeba się było przekopać". Poszukiwanie Polaków i Niemców, słuchanie ich historii oraz przerabianie na sceniczną opowieść, zajęło reżyserowi i jego współpracownikom - dramaturgom: Dunji Funke z Niemiec i Sebastianowi Majewskiemu - ponad rok.
- To było przed wszystkim trudne ze względu na tych ludzi, często w podeszłym bardzo wieku, i ich opowieści. Chcieliśmy w możliwie otwarty sposób potraktować ich historie, ale jednocześnie trzymać pewien dystans, aby oddać głos również tym, z którymi prywatnie się nie zgadzamy - powiedział Klata.
Reżyser przyznał, że spodziewa się skrajnie różnego odbioru i nic właściwie nie jest w stanie go zdziwić. - Jestem przyzwyczajony do krytyki i różnych recenzji. Tym razem jednak bardzo bym się zirytował, gdyby ktoś próbował zrobić krzywdę tym starszym ludziom-amatorom, którzy zgodzili się nie tylko opowiedzieć o swoich losach, ale i zagrać w spektaklu.