Artykuły

Stara Gazownia - jak to się robi w Glasgow

To miejsce nad Wartą może sprawić, by spełniło się marzenie Poznania o prawdziwym zaistnieniu na mapie między Berlinem a Warszawą, o staniu się zachodnią bramą kultury naszego kraju - Starej Gazowni broni w Gazecie Wyborczej - Poznań Marek Wasilewski, redaktor naczelny "Czasu Kultury", prof. ASP w Poznaniu.

Adaptacja przestrzeni postindustrialnych na potrzeby centrów kultury jest dzisiaj powszechnym i bardzo modnym zjawiskiem. Wydaje się, że globalna gospodarka oparta na wiedzy i usługach generuje także potrzebę rozrywki i turystyki związanej z kulturą. Modelowym przykładem jest tutaj przyciągającą tysiące zwiedzających londyńska stara elektrownia na brzegu Tamizy zamieniona w 2000 roku przez pracownię Herzog & de Meuron w siedzibę Tate Modern. W roku 2007 w ślady Londynu, choć w mniejszej skali, poszedł Radom. Nowo otwarte Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia, jak powiedział pomysłodawca projektu Andrzej Wajda, "to nie kaprys, ale znak, że Radom idzie w dobrym kierunku. Jestem pewien, że taka placówka będzie promieniować na całe miasto, przyciągać turystów". Słynny reżyser ma rację, otwieranie centrów kultury nie jest kaprysem znudzonych elit. Rewitalizacja terenów poprzemysłowych na całym świecie bardzo często odbywa się poprzez wprowadzanie nowych ośrodków kultury, które ożywiają podupadające dzielnice, wytwarzają nowe więzi społeczne, przyciągają innowacyjne formy usług i biznesu. W ślady Radomia idzie już Białystok, gdzie w styczniu tego roku pokazywano wystawę kolekcji Podlaskiej Zachęty Sztuk Pięknych w jej przyszłej siedzibie, którą także będzie zaadaptowana, ponadstuletnia elektrownia. Już w tej chwili o wystawie i białostockiej elektrowni przeczytać można w zagranicznych pismach o sztuce, gdzie opisuje się nowe centrum (nieważne, czy prawdziwie) jako drugą po Warszawie "twierdzę sztuki współczesnej" w Polsce. Nadawanie nowych funkcji starym budynkom jest okazją nie tylko do ich rewaloryzacji, ale przede wszystkim do podjęcia twórczego dialogu z przeszłością, do odkrycia piękna niedostrzeganych walorów dawnej architektury. Jest okazją do przypomnienia twarzy i nazwisk nieznanych dziś architektów, historii ich pasji, dziejów miejsc, z którymi się związali. To elementy najbliższej nam historii, bez której nasza tożsamość pozostaje niepełna.

***

Jednego z najbardziej interesujących przykładów adaptacji architektury przemysłowej na potrzeby sztuki dostarcza Glasgow - Europejska Stolica Kultury z roku 1990. Właśnie ubieganie się o ten tytuł sprawiło, że wykorzystywaną już przez artystów starą fabrykę tramwajów przekształcono w permanentnie działającą instytucję o bezpretensjonalnej i dowcipnej nazwie Tramway. Jest to w tej chwili najbardziej znany na świecie ośrodek kultury w Szkocji i jeden z najlepszych w całej Wielkiej Brytanii. Tramway powstawał stopniowo i w dalszym ciągu jest zmieniany i rozbudowywany. Zbudowana w 1893 roku fabryka tramwajów w latach 60. ubiegłego stulecia gościła w swoich murach muzeum transportu. W latach 80. budynek miał być całkowicie wyburzony, na szczęście uratował go światowej sławy reżyser teatralny Peter Brook, który właśnie w murach Tramway'a pokazywał jedyne brytyjskie przedstawienia swojej kultowej Mahabharaty. Kiedy w ubiegłym tygodniu zwiedzałem wnętrze budynku, kuratorka Lorrain Wilson z dumą pokazywała mi miejsce, które do dzisiaj nazywane jest tam "ścianą Brooka". Teatr przyciągnął do budynku innych artystów. Rok po premierze Brooka słynny brytyjski rzeźbiarz Andy Galsworthy otworzył swój spektakularny projekt "Snowballs in Summer". Wkrótce w galerii pojawiły się największe sławy światowej sztuki, jak np. David Mach, Mathew Barney, Pipilotti Rist. Tramway wyprodukował i pokazał dzieło najbardziej znanego szkockiego artysty Douglasa Gordona - "24 Hours Psycho". Pokazywane są tu nie tylko wybitne dzieła międzynarodowych sław, dużą wagę przywiązuje się do promocji młodych lokalnych artystów, którzy uzyskują niepowtarzalną szansę konfrontacji i rozmowy "z największymi". W Tramway'u goszczą najlepsze grupy teatralne, jak np. Suspect Culture, Theatre Cryptic, Theatre Babel. Ośrodek współpracuje ze Szkockim Teatrem Narodowym, a w przyszłym roku stanie się permanentną siedzibą Szkockiego Baletu. Pięć lat temu straszące za budynkiem fabryczne hałdy przekształcono w malowniczy ogród, który jest zarówno miejscem sympatycznego odpoczynku, jak i przestrzenią dla sztuki. Architektura dawnej fabryki sprawia, że w naturalny i bezkonfliktowy sposób mieszczą się w nim zarówno doskonale przygotowane sale teatralne, jak i spektakularna galeria sztuki współczesnej. Obydwa "płuca" Tramway'u połączone są ze sobą ciągiem komunikacyjnym, który prowadzi centralnie od wejścia do ukrytego na tyłach ogrodu. Oczywiście nie zapomniano także o najważniejszym miejscu spotkań, jakim jest kawiarnia ze specjalnie zaprojektowanym miejscem do zabaw dla dzieci. Być może to właśnie sprawia, że budynek zawsze pełen jest ludzi, że biegają po nim roześmiane dzieciaki, a na fotelach popijają kawę ich mamy. Wiele z nich ubranych jest w charakterystyczne muzułmańskie chusty, co jest dowodem na to, że sztuka może być nie tylko obszarem wojny kulturowej, ale także ma zdolność łączenia. W Tramway'u wielką wagę przywiązuje się do projektów społecznych, skierowanych przede wszystkim do mieszkańców dzielnicy, która nie wygląda jak ucieleśniony sen klasy średniej. Działająca przy galerii całkowicie niezależna grupa Junction 25 skupia kreatywnych nastolatków, obok niej działa przeznaczony dla kobiet po 55. roku życia artystyczny warsztat Time for Art.

Wydawać by się mogło, że w Glasgow, które nie jest gigantyczną metropolią, ośrodek taki jak Tramway zaspokaja z nadwyżką wszystkie potrzeby kulturalne mieszkańców.

***

Będąc w Tramway'u na konferencji Scotisch Arts Council, ze zdumieniem i zazdrością dowiedziałem się, że w mieście kosztem kilkudziesięciu milionów funtów, przy dużym udziale lokalnych władz powstaje nowe miejsce sztuki. Będzie to budynek mieszczący ponad 20 pracowni dla miejscowych artystów, ośrodek rezydencjalny, warsztaty i ogromną galerię. Czy znani z przysłowiowego liczenia każdego grosza Szkoci powariowali? A może po prostu przekonali się, że tworzenie nowych interesujących miejsc sztuki zwiększa prestiż miasta, wywołuje międzynarodowe zainteresowanie, przyciąga turystów wyższej klasy niż ci, którzy chcą tylko spędzić wieczór kawalerski z dala od domu, a z lokalnych atrakcji interesuje ich więcej niż atrakcyjne kelnerki. Czy poznaniaków, o których złośliwi mówią, że są Szkotami wygnanymi z ojczyzny za skąpstwo, stać na własny Tramway? Można by powiedzieć, że w Poznaniu wiele jest ośrodków kultury, Muzeum Narodowe, teatry, galeria miejska, wreszcie przyciągający turystów Stary Browar i planowane obok niego muzeum. Wydaje się jednak, że miasto aspirujące do europejskiej stolicy kultury musi mieć znacznie większe ambicje. Projekty takie, jakie mogłyby powstać w Starej Gazowni albo w Rzeźni, odpowiadają kierunkom, w jakim rozwija się kultura w XXI wieku. Otwierają się na zupełnie inny niż dotychczas typ publiczności, przyciągają nowe energie i inicjatywy, stają się laboratorium przemian nie tylko artystycznych, ale i społecznych. To właśnie takie miejsce może sprawić, by spełniło się marzenie Poznania o prawdziwym zaistnieniu na mapie między Berlinem a Warszawą, o staniu się zachodnią bramą kultury naszego kraju. Wokół takiego miejsca festiwale teatralne, jak Malta czy planowane Biennale Sztuki, mogą nabrać znacznie ważniejszego i pełniejszego wymiaru. Wzorując się na Szkotach, moglibyśmy zabrać się solidnie i po poznańsku do pracy. Stara Gazownia nie musi być gotowa od razu. Warszawska fabryka Koneser zamieniana jest na ośrodek kultury powoli, ale już przyciąga na Pragę nową publiczność, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie czeka na swój budynek, ale staje się ważnym inicjatorem wydarzeń artystycznych. Organizowane przez poznańską ASP targi sztuki pokazały już, jak zdegradowanej przestrzeni postindustrialnej przywrócić można nowe życie i jak przyciągnąć do niej tłumy ludzi.

***

Kilka lat temu, kiedy byłem w Stanach Zjednoczonych na stypendium Fulbrighta, miałem okazję być świadkiem, jak stowarzyszenie Artspace przekonuje grupę potencjalnych inwestorów i władze miejskie Anchorage do rewitalizacji budynków poprzemysłowych dla sztuki. Roy Close, menedżer Artspace Project, mówił, że projekty tego typu przede wszystkim zwiększają bezpieczeństwo sąsiedztwa, przyczyniają się do powrotu ruchu pieszego w danej okolicy, tworzą dziesiątki nowych miejsc pracy w związku z inicjatywami, które wyrastają obok takiego centrum. Wykorzystanie niedostępnych, zamkniętych dotychczas miejsc szybko wpływa na otoczenie, pozwala tchnąć w nie nowe życie, przynosi pożytek całej społeczności. USA są symbolem tzw. dzikiego kapitalizmu, w którym własność prywatna i interesy gospodarcze mają przewagę nad myśleniem w skali społecznej, a jednak Artspace z powodzeniem realizuje swoje zamierzenia na terenie całych Stanów. Coraz bardziej bowiem do świadomości przebija się fakt, że kapitał społeczny jest niezbędny dla tworzenia kapitału gospodarczego. Debata na temat Gazowni jest w istocie dalszym ciągiem dyskusji, czy Poznań ma być miastem apartamentowców, zamkniętych osiedli i pięknych sklepów? Czy ma być tylko sypialnią, czy miejscem pełnym życia? Czy ma być miastem, z którego ludzie kultury emigrują, czy miejscem, do którego się przeprowadzają? Decyzja o powołaniu nowego, ambitnego ośrodka sztuki współczesnej, w którym znalazłoby się miejsce dla galerii, scena dla teatrów, kina i kawiarnie, nie jest kwestią dalekosiężnej wyobraźni i odwagi. Takie działanie powinien dyktować elementarny instynkt stadny. Jeżeli robią tak wszyscy, jeżeli odnoszą świetne sukcesy, to dlaczego nie moglibyśmy spróbować tak samo? Niestety, wydaje się, że Poznaniu bez ludzi o autorytecie Petera Brooka czy Andrzeja Wajdy, trudno będzie przekonać władze miasta do Starej Gazowni. Z drugiej strony nie sądzę, by znalazł się ktoś, kto potrafiłby uzasadnić tezę, że podobne miejsce nie jest nam do niczego potrzebne. Byłoby smutnym paradoksem, gdyby taki ośrodek akademicki jak Poznań, miasto z wielkimi ambicjami, nie stać było na własny "Tramwaj".

* Marek Wasilewski

Redaktor naczelny "Czasu Kultury", prof. ASP w Poznaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji